Internet znów je połączył
2016-05-07 12:00:00(ost. akt: 2016-05-06 18:19:07)
W tym roku mija 70 lat od utworzenia pierwszych domów dziecka w powiecie olsztyńskim, w tym w Olsztynku i w Gryźlinach. Ich wychowankami były wtedy dzieci rodziców, którzy zginęli lub zaginęli na wojnie albo trafili na Syberię.
Dom Dziecka nr 1 w Olsztynku powstał w lutym 1946 roku. Mieścił się w budynku przy ul. Świerczewskiego. Zorganizował go Bernard Szulc. Jednymi z pierwszych wychowanków było 44 sierot — dzieci rodziców, którzy zginęli, zaginęli albo zostali deportowani na Syberię lub do Kazachstanu. W 1947 roku utworzono Państwowy Dom Młodzieżowy dla Dziewcząt Starszych. Jego siedzibą były obiekty nad Jeziorem Jemiołowskim, gdzie przed wojną mieściło się niemieckie schronisko młodzieżowe. Istnieje do dzisiaj jako koedukacyjny Dom dla Dzieci „Nad jeziorem”. Różnie były losy absolwentów obu domów.
— Trafiłam do domu dziecka w Olsztynku pod koniec latach pięćdziesiątych — opowiada pani Teresa z Olsztyna. — Mieszkałam w jednym pokoju z Krystyną (na prośbę obu pań ich imiona zostały zmienione), moim przeciwieństwem: ja zwariowana, ona spokojna, romantyczna. Pełniłyśmy dyżury w kuchni, brałyśmy udział akademiach. W domu dziecka panowała surowa dyscyplina, ale wychowawcy byli mili.
Aż kiedyś okazało się, że obie dziewczęta są uzdolnione wokalnie. W kole muzycznym utworzyły duet, które uświetniał różne imprezy. Potem ich losy się rozeszły, skończyły szkoły średnie, zdobyły zawód. Teresa wyszła za mąż, a Krystyna była na jej weselu. Potem rozstały się po raz drugi. Krystyna wyjechała do Niemiec i tam założyła rodzinę. Traf chciał, że po wielu latach skontaktowały się ze sobą przez internet. Okazało się, że Krystyna pisze wiersze. Kilka lat temu zadebiutowała w "Gazecie Olsztyńskiej" na stronie poetyckiej. Wymieniają e-maile.
Dom Dziecka w Gryźlinach został założony 17 lutego 1946 roku przez Władysława Lengowskiego, syna działacza polonijnego na Warmii okresu międzywojennego, poety. Budynek trzeba było wyremontować, w czym pomagała miejscowa ludność. W pierwszych latach po wojnie przebywało tu w sumie 800 dzieci, w tym sieroty z Kresów. Jednym z wychowanków tego domu dziecka był pan Stanisław z Olsztyna, dzisiaj emeryt. Trafił tam razem z bratem.
— Takie były powojenne czasy. Tata zaginął gdzieś na wschodzie, mama nie miała warunków, żeby nas wychować — opowiada. — Co pamiętam z tego okresu? Bardzo tęskniłem. Pamiętam również różne imprezy, w których braliśmy udział i gospodarstwo przydomowe, w którym uczyliśmy się ogrodnictwa.
Kiedy ojciec się odnalazł, zabrał rodzinę do Górowa Iławeckiego, gdzie sam dożył 100 lat. Pan Stanisław wierzy, że też będzie żył długie lata. Do niedawna pracował jako ochroniarz w firmie syna. Bo, jak mówi, nie lubi sięm nudzić.
Wanda Trawińska z Zielonowa, z domu Lengowska, wnuczka Michała Lengowskiego, działacza warmińskiego i poety, jest związana sercem z miejscowym Domem dla Dzieci. W Gryźlinach poznała swojego męża Wacława. Mąż okazał się zdolnym człowiekiem, stolarzem artystycznym.
Wanda Trawińska z Zielonowa, z domu Lengowska, wnuczka Michała Lengowskiego, działacza warmińskiego i poety, jest związana sercem z miejscowym Domem dla Dzieci. W Gryźlinach poznała swojego męża Wacława. Mąż okazał się zdolnym człowiekiem, stolarzem artystycznym.
— Te drewniane ozdoby przy domu to jego dzieła — pokazuje pani Wanda. — Zgromadziliśmy też wiele pamiątek związanych z Warmią okresu międzywojennego. Na przykład tę starą szafę warmińska, która niegdyś stała w ośrodku w Rybakach. Były tu dzieci z domu dziecka, oglądały budynek dziadka.
Współczesne domy dla dzieci w Olsztynku i w Gryźlinach podlegają staroście. Są dobrze zorganizowane, a kieruje nimi — jak kiedyś — oddana kadra pedagogiczna. Wspierają ją sponsorzy, wolontariusze. Powiat wykonuje wiele inwestycji, które sprawiają, że dzieci czują się tam jak w domu. Chociaż ten nigdy nie zastąpi własnego.
— Chciałbym pojechać do Gryźlin, żeby zobaczyć, czy istnieje jeszcze mój pokój — dodaje pan Stanisław. — Chyba wiele się zmieniło...?
Władysław Katarzyński
— Chciałbym pojechać do Gryźlin, żeby zobaczyć, czy istnieje jeszcze mój pokój — dodaje pan Stanisław. — Chyba wiele się zmieniło...?
Władysław Katarzyński
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez